Zapisałam 3-letniego syna do polskiej szkoły w Bound Brook, New Jersey, do najmlodszej grupy na początku stycznia. Pierwsza sobota minęła bez problemu, syn był zadowolony. W następną sobotę zaprowadziłam syna znów do szkoly a ponieważ było spotkanie rodzicielskie zostałam w szkole, tylko że w pomieszczeniach, które znajdują się w piwnicy. Po zakończeniu lekcji mamusie szły w kierunku schodów, żeby przejść jedno piętro wyżej do swoich dzieci.
W drzwiach zatrzymałam się na parę sekund, żeby porozmawiać z panią dyrektor a potem wyszłam. W korytarzu spotkałam wychowawczynię. która już wracala na górę do swojej klasy – sama. Zapytałam ją, gdzie jest mój syn. Podeszła ze mną do drzwi i próbowaliśmy zlokalizować go na zewnątrz. Nie można było jednak szybko wyjść, bo wyjscie było zablokowane dziećmi a jak mi się w końcu to udało, syn już szedł w kierunku parkingu, który mieści się za rogiem szkoły – sam. Pani nie zwracając uwagi czy ktoś odbiera malucha, pozbyła się go wypuszczając go na ulicę.
Co by się stało, jak bym nie była na miejscu tylko musiałabym, np. pojechać załatwić różne sprawy w czasze zajęć? Mogłam mieć wypadek, zawał lub mogła nastąpić jakaś przewydywalna katastrofa. Mogłam się spóźnić 5, 10 minut lub kilka godzin z wielu przyczyn. Gdzie by był mój syn w tym czasie? Nie chcę sobie odpowiedzieć na to pytanie bo odpowiedzi mogłoby być dużo. Każda matka ma wielką wyobraźnię jeżeli chodzi o bezpieczeństwo swojego dziecka. Dowiedziałam się później, że w tym samym miejscu, gdzie syna zatrzymałam był tragiczny wypadek, dziecko które wyszło samo zginęło pod samochodem… Pani dyrektor była zawiadomiona, która jak się domyślam wzięła sprawę w swoje rece.
Teraz pani wychowawczyni stara się ukarać mnie za zwrócenie uwagi (w bardzo spokojny sposob to zrobilam zresztą). W zeszłą sobotę zorganizowany był karnawał dla dzieci, który zresztą był odwołany przez śnieżną wichurę. Pani wychowawczyni postarała się mnie NIE poinformowac (za karę)… mój dojazd na miejsce w taką pogodę trwał 1 godzinę. Co będzie dalej? Napisalam list do centrali szkół polskich, na razie cisza. W każdym razie ja już syna do Polskiej szkoly w USA nie wyślę.
Endjin