Rozmowa z Bernardem Kujawą – wykładowcą-praktykiem na Bezpieczeństwie wewnętrznym – nowym kierunku w Wyższej Szkole Zarządzania i Bankowości w Poznaniu. W latach 1992-2005 był dowódcą zabezpieczenia i ochrony VIP-ów oraz imprez masowych o podwyższonym ryzyku na terenie województwa wielkopolskiego.
Michał Staniszewski: Od wielu lat zajmuje się Pan zawodowo zapewnianiem bezpieczeństwa.
Bernard Kujawa: Za mną jest 30 lat i 6 miesięcy
służby: byłem milicjantem, policjantem, dzielnicowym, wykładowcą takich
przedmiotów zawodowych, jak prewencja i prawo, kierownikiem w Sztabie
Wojewódzkim, a skończyłem pracę jako zastępca komendanta Komisariatu
Poznań – Północ.
M. S.: Uczestniczył Pan także w ochronie papieskich pielgrzymek.
B. K.: Organizowałem zabezpieczenie i kierowałem ochroną pielgrzymek papieża w
1997 r. w Poznaniu i Gnieźnie oraz w 1999 r. w Licheniu. Wcześniej
uczestniczyłem w ochronie pielgrzymek papieskich w 1979 i w 1983 r.
oraz w 1987 r. w Warszawie.
M. S.: Czy pamięta Pan z tych pielgrzymek jakieś szczególne sytuacje, zagrożenia, a może coś zaskakującego, zabawnego?
B. K.:
Przy wizytach głów państwa pewne warianty zagrożeń występują zawsze.
Rozważa się wtedy, kto mógłby stanowić zagrożenie dla osoby
przyjeżdżającej lub kogo taka osoba może sprowokować do przestępstwa.
Także przy pielgrzymkach Jana Pawła II były informacje o zagrożeniu i
należało to również uwzględnić. Realność zagrożeń określa się już w
okresie przygotowawczym i już wtedy podejmuje przeciwdziałania.
Nad dachami latały helikoptery, papież zresztą też przyleciał helikopterem. Mieszkańcy trasy przejazdu byli wizytowani, a trasa szczegółowa sprawdzana: kanalizacja, wodociągi, przewody elektryczne itp. Są też czynności operacyjne objęte klauzulą tajemnicy państwowej i musi minąć określony czas, by móc o tym opowiadać.
Gdy w 1997 r. odprowadziliśmy kolumnę z Ojcem Świętym na lotnisko Ławica, po powrocie okazało się, że wierni rozebrali ołtarz na pl. Mickiewicza. Dziś z perspektywy lat można określić to wydarzenie jako zabawne.
M. S.: Czy doszło kiedyś do spotkania papieża ze służbami zajmującymi się ochroną?
B. K.: Jan Paweł II podczas każdej pielgrzymki
spotykał się z osobami zapewniającymi bezpieczeństwo w ostatnim lub
przedostatnim dniu. W 1999 r. z góry było ustalone, że Ojciec Święty
przywita ok. 15 osób, podziękuje za zabezpieczenie i wręczy pamiątkowe
różańce. W Koszalinie odprawił za te osoby mszę.
Należy jednak pamiętać, że my jesteśmy po to, by chronić osoby,
zabezpieczać imprezy, a nie po to, by stać w światłach reflektorów.
Kontrolujemy wszystko, stojąc w cieniu. Im mniej się o nas mówi, tym
lepiej.
M. S.: Uczestniczył Pan także w ochronie innych dużych imprez.
B. K.: Tak, podczas obrad Trójkąta Weimarskiego w 1998
r., Grupy Wyszehradzkiej, zjazdu prezydentów i premierów na 1000-lecie
zjazdu w Gnieźnie w 2000 r., meczów piłkarskich: Polska – Holandia,
Polska – Norwegia, meczów pucharowych Lecha Poznań. W zakres moich
obowiązków wchodziło też zabezpieczanie wizyt prezydenta i premiera.
M. S.: Jest szansa na to, by w ramach studiów na
kierunku Bezpieczeństwo wewnętrzne były prowadzone zajęcia dotyczące
zabezpieczenia i ochrony Euro 2012.
B. K.: Została zmieniona ustawa o bezpieczeństwie
imprez masowych. Ustawa ta nałożyła na ministra spraw wewnętrznych i
administracji obowiązek wydania sześciu nowych rozporządzeń dotyczących
służb porządkowych i ochrony imprez masowych – jeszcze nie wszystkie
zostały wydane. Zmiana przepisów dotyczy właśnie imprez piłkarskich, w
tym Euro 2012. W tej chwili więcej obowiązków jest nałożonych na organizatora, są wyróżnione służby porządkowe i informacyjne.
Od 1 sierpnia 2010 r. na wszystkich imprezach masowych ligi zawodowej porządkowi obowiązkowo muszą mieć licencje. W przypadku służby informacyjnej, tzw. stewardów, wystarczy przeszkolenie. Część tych zmian wchodzi już w tym roku, a odnośnie imprez piłkarskich – w przyszłym.
Gdy te ustawy wejdą w życie, to studenci WSZiB w Poznaniu będą przygotowani do uzyskania takiej licencji. Można przypuszczać, że w momencie inauguracji roku akademickiego wszystkie przepisy będą zatwierdzone.
M. S.: Jak Pan postrzega kwestię bezpieczeństwa na imprezach masowych z perspektywy ponad 30 lat doświadczenia?
B. K.: Problemy pojawiły się po 1980 r. Subkultura
zachodnia związana z imprezami masowymi stała się popularna w Polsce. W
tej chwili znacznie spokojniej zachowują się fani muzyki i tu
zagrożenie jest mniejsze, nie ma już grup zwalczających się wzajemnie.
Gorsza sytuacja jest na stadionach piłkarskich, gdzie mamy do czynienia z imprezami o podwyższonym ryzyku. Zależy to jednak też od rejonu Polski. Na stadionie Lecha Poznań na pewno jest znacznie bezpieczniej niż w dawnych czasach, kibice potrafią zrozumieć, że podstawą rozwoju klubu jest porządek podczas meczów, by ludzie nie bali się przychodzić całymi rodzinami. Ważne jest też to, że kibice są partnerami dla zarządu. Klub pomaga im przy organizacji wyjazdów, ubarwieniu zawodów piłkarskich. I wtedy można poczuć, że uczestnictwo w takim święcie piłkarskim to wielkie przeżycie, nieporównywalne z siedzeniem przed telewizorem.
W przypadku osób zabezpieczających takie zawody niezbędna jest właściwa reakcja na potrzeby tłumu, znajomość psychologii i rodzajów tłumu, zasad oddziaływania na tłum, umiejętność radzenia sobie ze stresem i prowadzenia negocjacji. Problematyka ta będzie też poruszana na kierunku Bezpieczeństwo wewnętrzne.
M. S.: Co Pan sądzi, w kontekście bezpieczeństwa
lokalnego, o osiedlach zamkniętych, monitorowanych? Zwiększają
bezpieczeństwo mieszkańców czy raczej tworzą niepotrzebne enklawy?
B. K.: Pomysł na to, by osiedla monitorować, ochraniać
wydaje się dobry. Jest tam bezpieczniej, nie zdarzają się kradzieże
samochodów, wyjątkowo są włamania. Z drugiej strony, tworzymy jednak
enklawy, zamknięte części miasta.
Jednocześnie należy pamiętać o tym, że stała obecność pracowników ochrony nie zlikwiduje całkowicie zagrożenia. Ważne jest, by mieszkańcy myśleli o swoim miejscu zamieszkania, o potencjalnych zagrożeniach, wpuszczaniu osób, które wchodzą za nami podczas otwierania drzwi z domofonem na klatkę.
Warto zwrócić uwagę na program prewencyjny pomocy sąsiedzkiej. Na Zachodzie często się mówi, że najlepszym zabezpieczeniem jest dobry sąsiad. Policjant natomiast powinien być partnerem dla mieszkańców, dla samorządu, dzielnicowy ma być osobą, na której obywatel może polegać.
M. S.: Pierwszą osobą z Poznania, która zapisała się na studia na nowym kierunku Bezpieczeństwo wewnętrzne, jest kobieta, pani Olga Skomra. Czy podczas swej 30-letniej praktyki zawodowej spotykał Pan w różnych służbach związanych z bezpieczeństwem kobiety?
B. K.: Poszczególne wydziały Policji mają swoją specyfikę. Mniej pań jest w służbie patrolowej, interwencyjnej, więcej w służbie dochodzeniowo-śledczej. Panie pełnią też funkcje kierownicze. Przepisy w żaden sposób nie faworyzują mężczyzn. Liczy się wiedza, fachowość, zaangażowanie, a to przekłada się na karierę w zawodzie. Mówi się, że każdy ma w plecaku buławę.
Panie często pojawiają się w patrolach w ramach szkolenia, później jest ich znacznie mniej. We Francji na przykład jest zasada, że patrole interwencyjne są 3-osobowe i w tym jest jedna kobieta. To w wielu sytuacjach bardzo pomaga, np. przy przemocy domowej.